cze 09 2003

Kolejny dzien...


Komentarze: 0

Kolejny dzień...samotności, pełen rożnych myśli tłoczących się w mej głowie. Siedzę nad sprawozdaniami z fizyki, nie mogę się skupić...W zasadzie to żeby mieć siłę by się uczyć, musiałabym najpierw odpocząć od tego wszystkiego, ale na to nie mam czasu.

 

Perspektywa odpoczynku jest dość odległa- bo jak tak dalej pójdzie to w sierpniu sobie dopiero odpocznę jak Aniołek przyjedzie....no właśnie to tez mi nie daje spokoju, bo chciałabym żeby to były dla niego naprawdę wspaniałe wakacje, żeby był z nich zadowolony i szczęśliwy...nie chciałabym, żeby on się ze mną nudził, chciałabym, żeby był zadowolony z tego powodu, że ja z nim będę, że będzie spędzał ze mną czas, ale obawiam się, że się na mnie zawiedzie....i w tym momencie gdyby słyszały to niektóre bliskie mi osóbki usłyszałabym znów, że jestem zbyt surowa dla siebie, no i ze pieprzę głupoty, może....po prostu nie chce go zawieść, chociaż ja sama nie wiem czego się obawiam, czego się boje....boje się na pewno jednego- tego ze kiedyś strącę jego przyjaźń, która- uwierzcie mi- potrafi uskrzydlać!

 

Czasem gdy było mi naprawdę źle, gdy miałam już dość życia i wszystkiego, gdy nie potrafiłam się uśmiechnąć(tak szczerze, bo ja z reguły jestem osoba „wesoła”- a ukrywanie tego co mnie boli, smutku- opanowałam już do perfekcji- przez te wszystkie lata, gdy nie potrafiłam zaufać innym „wyuczyłam” się tego, chociaż- On wyczuwa gdy jest cos nie tak...) On to jakoś wyczuwał, dzwonił, no i zawsze rozweselił....niesamowity człowiek....tak- boje się go zawieść, boje się go stracić, boje się ze zmieni się to wszystko, to co jest tak piękne- ze kiedyś nasza przyjaźń będzie „umierać”, ze....On zapomni o mnie. To zabawne bo wiem, że on tez ma takie obawy, a na pewno miał, bo nie raz mówił, że nie potrafiłby żyć beze mnie i naszej przyjaźni, że to dzięki mnie został we Włoszech i nie wrócił do domu(aaaa- bo tak w ogóle urodził się w Peru, a Polskę kocha od jakichś kilkunastu miesięcy, bo był w naszym pięknym kraju raz i się zakochał w Polsce), że dzięki temu jaka jestem i jak ja postępuję, zdobył się na to by powiedzieć osobie która tak bardzo kochał(która bądź co bądź bawiła się jego uczuciami swojego czasu, rok się nie odzywała i po rocznej przerwie zadzwoniła i powiedziała ze go kocha- taaak to była niezła bujda, jak On mi powiedział o tym co ona mówiła-chyba dziewczyna uważała go za totalnego idiotę, bo nawet jej wymówki nie były zbyt wyszukane- to ja mu tylko powiedziałam- rób co uważasz, ja się nie wtrącam, życzę wam szczęścia i nie będę się wtrącać....ale po 2 dniach ciszy on zadzwonił i powiedział mi o tym co zrobił) ze nie chce już jej znać, życzył jej udanego życia....nie uwierzycie ale pierwszy raz w życiu tak mnie ktoś aż tak zaskoczył. Bo- nie ma co się oszukiwać, ze jak facet się zakocha jest naiwny ze aż się nie chce wierzyć[Panowie:)- bez obrazy tylko, ale taka jest  prawda- są wyjątki ale nieliczne:)], wierzą we wszystko to co mówi osóbką która kochają, a później cierpią...a Aniołek- jest wyjątkiem, wiem jak trudne musiało być to dla niego, bo wiem jak On ja bardzo kochał, wiem jak cierpiał przez to ze ona milczała, przez to ze się nim tylko bawiła, ale wiem też że dzięki tej decyzji teraz jest bardziej szczęśliwy, to „widać”...podziwiam go za to co zrobił, bo wiem jak wiele go to kosztowało...Ja mam kilka „punktów na liście”- rzeczy których nie chce nigdy robić, na jednej z czołowych pozycji jest właśnie to- a mianowicie- nie chce wykorzystywać owej naiwności, nie chce krzywdzić innych, dlatego tez staram się być szczera, i w ogóle.....

 

Hmm....jakiś czas temu napisałam koledze z LO że jest chyba jedyna osobą której nie potrafię rozszyfrować:) bo to prawda, no i on zapytał dlaczego chce go rozszyfrować, „za co?”:)- no właśnie Kasia- za co?- hihi- chyba za nic, tak po prostu, żeby wiedzieć na czym stoję i jak interpretować jego słowa, itp....Na razie przegrywam- nadal nie wiem co myśleć:) i nadal go nie rozgryzłam...ale „trzeba być twardym a nie miętkim”- więc ja się nie poddam tak łatwo....no i chłopakom na studiach też się nie dam(wiec poTOOLny- spokojnie:) myślę że jakoś sobie poradzę)

 

Dziś zadzwoniła na moment najlepsza koleżanka z LO, milutko:) Czasem, tak myślę, że dobrze ze z tymi najfajniejszymi osobami ze średniej utrzymuję kontakt, nie ma wiele tych osób, ale są.

 

Właśnie słucham sobie piosenki zatytułowanej „Tambaleando”- śpiewa ją Pedro Suarez- Vertiz- nie znacie?:)- nie dziwię się, bo to płytka z Peru, od mojego Aniołka, no i chyba właśnie dlatego tak ją lubię bo jest od niego....Lubię słuchać przede wszystkim rock i metal, ale tą płytkę też:) chociaż to troszkę inny klimacik.....ooo- już się skończył ten utworek teraz:)- NON SERVIAM- jej dobra płytkę z mp3 dziś włożyłam, długo tego nie słuchałam....ach ale już bym sobie posłuchała w końcu VEA VICTIS i STRONGHOLD(a propos- dziękuje raz jeszcze „netowemu” koledze z Krakowa za płytki), a płytki pożyczyłam koledze z LO i cos mi nie oddaje....

 

Oki...that’s all for now. Take care. Greetings. See ya.

przekleta?? : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz