paź 04 2004

Pa Aniołku?


Komentarze: 2

W czwartek byłam w klubie. Nie było znajomych, więc nie było ciekawie, ale to nic. Był tam taki Łukasz, którego kiedyś poznałam- znam tylko jego imię, wiem że w owym klubie bywa tylko sporadycznie, że nie jest z Warszawy. Zaczął się do mnie przystawiać, chciał mnie pocałować, powiedziałam że mam chłopaka(co niezbyt pomogło:( ), ale jako że ludzi było sporo, no i ochroniarze, to sobie odpuścił. Posiedziałam do ok. 22:30, no i jako że ten facet mnie denerwował bo co chwilę na mnie spoglądał, no i pił dużo, więc o tej godzince wyszłam. Poszłam na przystanek, no i się okazało że mam za jakiś 15 min. dopiero autobus, więc znalazłam budkę telefoniczną (w przejściu pod skrzyżowaniem) i zadzwoniłam do Mężusia. Uspokoiła mnie ta rozmowa i poprawiła humor, było całkiem milo…aż tu w pewnym momencie ktoś mnie zaszedł z tyłu i rozłączył rozmowę. Był to ów Łukasz, już konkretnie wstawiony. Odwrócił mnie, złapał mocno, aż zabolało, przyparł do ściany, zaczął całować, ale nie pozwoliłam mu wepchnąć języka do ust, jednak on nie zniechęcał się i był coraz bardziej nachalny i nie odpuszczał sobie…wsadził mi ręce pod bluzkę…trwało to wszystko niezbyt długo, poleciała mi łza;( on nie przestawał…jakby tego było mało przechodziło sobie dwóch policjantów i zamiast mu coś powiedzieć, zaczęli się uśmiechać głupio i powiedzieli, żebyśmy przystopowali bo w miejsc publicznym jesteśmy i poszli dalej, głupio się uśmiechając. Jednak Łukasz w tym momencie jakby troszkę mnie puścił no i udało mi się mu wyrwać i uciekłam…wsiadłam do pierwszego autobusu, wysiadłam w centrum i czekałam na mój autobus, który po ok. 10 min. przyjechał. Podszedł do mnie bezdomny z pieskiem, widać było że to nie jakiś pijak, poza tym to się widzi jeśli ktoś udaje, czy pije…poprosił mnie o pomoc…Dałam mu resztę pieniędzy które mi zostały- nie było tego wiele ale jakieś 7 zł. pewnie było, a później pogłaskałam jego psinkę(duży piesek, o którego ów człowiek widać było ze dbał na tyle na ile mu jego warunki pozwalały), chwilkę porozmawialiśmy, podziękował ja życzyłam mu powodzenia i poszedł…jego piesek nie chciał odejść ode mnie, ale w końcu poszedł, spojrzał na mnie i…odszedł. Jak już byłam na miejsc zadzwonił Mężuś, powiedział że kocha...To miłe czasem usłyszec te słowa, nawet jeśli to nie do końca prawda, czy jeśli to tylko przyjacielka miłośc to...miłe...no i wtedy pomogło....

W piętek poznałam Martina z Czech, miło spędziłam z nim czas- rozmowy, posiedzieliśmy w barze, było miło, a on okazał się być fantastyczną osobą. Później były zajęcia, wypad do Progresji(ale krótki)…Sobota- zajęcia od rana do wieczora. Dostałam sms od Łukasza, który przeprosił, ale dodał że mu się podobało…odpisałam mu żeby nigdy więcej nie chodził do tego klubu i że jeśli kiedykolwiek mnie dotknie, to pożałuje, wykasowałam jego nr…chcę o tym zapomnieć. Wieczorek z przyjaciółką sobie posiedziałam i pogawędziłam, było dość miło, ale ciągle mi czegoś brak, więc nie do końca jest fajnie. W sobotę też napisałam o czymś Aniołkowi(pamiętacie go? Na pewno, bo o nim wiele pisałam), on nie zrozumiał tego, zaczął swoje morały prawić, wymądrzać się i pisać o sobie jak zwykle. Napisałam mu że przepraszam że wcześniej nie powiedziałam mu o tym i że kocham go jako przyjaciela nadal. On mi odpisał: „Who the hell u think u r?It seems that u play with me. When i tell u that i love u, u say "nie wiem", when i tell u i don't u tell me "i do love u".How u dare to urself to not to respect myself. I always respected u during all the time when we were together and also after.I called u million times, u never had  time, u told me that i was evil and so, and so. I followe du as  a stupid and u though i was always gonna be behind u. U are wrong, u made a mistake, now u r telling me that u regret what u did, what u told me I DON'T CARE AT ALL.Don't dare urself to do something like that to me, never again, don't tell me about ur feelings, because for Ania i leave u, i leave my brother, i leave my parents, i leave whoever and if you just think about this just one more time, i swear for Ania that u and me  ane definitly over absolutly. So, be silent, be happy, do whatever u want, but don't try to guide my life, to influence my feelings(the ones u can't drive) because i don't need u in my life and do ur business. Never  talk about whatever u want  excluded this. I hope i have been enough clear, otherwise i will cancel ur numbers and you ill force me to  be out and to take u off my life definitly. I hope that u r doing fine and that u r okay. Be happy, be safe and don't talk about this never again. Gabriel ” Dobił mnie tym totalnie. Widzę teraz, że dla niego przyjaźń nic nie znaczy. Ta znajomość już się chyba rozpadnie bo ja nie chcę ciągle być obrażana przez niego bez powodów, itd. Zadał mi już dość bólu. Kwiatuszek mówi, że to dobrze bo się dość już przez niego nacierpiałam….

W niedzielę- czułam się fatalnie, bo mnie grypa złapała, miałam zajęcia, później do domku wróciłam. Czegoś/kogoś mi brak. Dziwnie się czuję, nie wiem dlaczego mnie to wszystko spotyka? Czym sobie na to „zasłużyłam”? :(  Nie chcę złudzeń. Chcę w końcu żyć, cieszyć się, kochać i być kochana, uśmiechać się szczerze, zapomnieć…

przekleta?? : :
04 października 2004, 19:14
Wierzę, że nadejdzie taki czas, że będziesz zyć tak, jak chcesz.
04 października 2004, 14:57
Wiesz ja tez zadaje sobie to pytanie \"dlaczego mnie to spotyka?\"ale jakos nigdy nie potrafie na nie odpowiedziec:(Moze tak to juz jest...ale nie martw sie przeciez kiedys musi byc dobrze...

Dodaj komentarz