paź 07 2004

Przemyślenia...


Komentarze: 2

Wczoraj ze Shrekiem nie było tak źle. Zrobiliśmy zadania z geografii, chwilkę sobie porozmawialiśmy, on chciał, żebym o czwartku mu powiedziała, ale nie miałam jakoś specjalnie ochoty do tego wracać, więc go szybko zbyłam zmieniając temat. Był tym dość zbulwersowany i chyba nie wiedział jak się do tego ustosunkować. Początkowo nie czułam się za dobrze w jego towarzystwie, tak jakby go unikałam, ale później jak sami zostaliśmy to jakoś było lepiej. Jedyne czego się doczekał to jedno przytulenie się i całus, na czysto przyjacielskiej stopie. Zapytał się jednak najpierw czy choroba nie przeszkadza mi w tym by go chociaż pocałować. Mam już do niego inne podejście niż wcześniej. Troszkę mnie to denerwuje, że dopiero gdy coś mi się stanie(mam na myśli poprzedni czwartek na przykład), niektóre osoby nagle sobie uświadamiają że jednak nie jestem im obojętna, mówią czasem że kochają naprawdę, ale i ten stan owym osobom mija szybko. To takie chwilowe oświecenie, które mija jeszcze szybciej niż się pojawia. Nie wiem czy ktokolwiek mnie traktuje poważnie. O moim największym koszmarze wie 5 osób. Czwartek mi o tym przypomniał. Wiem, że drugi raz bym nie dopuściła do tego, ale w czwartek byłam bezsilna i różnie się to mogło skończyć, a ja nie mogłam nic zrobić. Powiedziała sobie kiedyś, że jeśli ktoś chciałby to zrobić znowu musiałby mnie najpierw zabić. Ten kto się do tego posunął wcześniej, zabił mnie wewnętrznie, me marzenia, ideały, moje szczęście, a ten kto chciałby znowu…musiałby mnie zabić. Wiem że to brzmi strasznie, ale tak uważam. Od tamtego zdarzenia żyję, wegetuję w zasadzie, uśmiecham się, pomagam innym, kocham nawet, ale nie jestem szczęśliwa. Nikt chyba mnie nie traktuje poważnie, większość znajomych odzywa się gdy ma problem, czy doła, czy chce bym w czymś pomogła, bo wie że może na moją pomoc liczyć zawsze, niektórzy traktują mnie jak odskocznie, Shrek chyba też, co…boli. Ma dziewczynę, ale nadal chyba chce ode mnie czegoś więcej(jak to nazwał kiedyś- flirtu przyjacielskiego), o czym mnie przekonuje SMS który właśnie mi przysłał: „Musimy się spotkać tak żeby było więcej czasu, myślę że jakaś nocka się nadarzy…Buziaki.”. Jedynym facetem, któremu pozwalam na to żeby był(jest) blisko jest Luka, ale co z tego? On nadal żyje przeszłością, stara się ciągle ją tłumaczyć i jakby czasem zapominał o tym co zrobiła, pewnie jeśli by do niego przyszła- wróciłby do niej…co wg mnie byłoby największym błędem, ale to tylko moje głupie zdanie. A że ją kocha- to potrafię zrozumieć, ale nie potrafię tego iż tym żyje, bo to przeszłość, którą trzeba po prostu przyjąć do wiadomości i żyć dalej, powiedzieć sobie- kochałem ją ale to już minęło, dal sobie innym szanse. Też kochałam, też mnie nie raz skrzywdzono, ale nie można tak. Przeczytałam dzisiaj jego notkę i troszkę mnie dobiła chyba. Widzę, że to co robiłam jest na nic teraz, więcej wsparcia daje mu Viola, Moda, czy znajomi z czata harcerskiego. Takie życie. To że mi ciężko ostatnio nie jest jakimś moim zamierzonym celem, tak po prostu jest. Jestem chora, nie mogę spać a jeśli już zasnę to mam jakieś koszmary, jestem odskocznią dla niektórych, pogoda jest strasznie przytłaczająca, to wszystko mnie męczy. Jestem wiecznie niewyspana, nie potrafię się do niektórych osób, sytuacji jakoś ustosunkować.

Luka ma na GG opis do mnie skierowany „Uwierz mi w końcu. Nie smuć się.”. A ja się staram…naprawdę się staram. Mężuś- wiesz- nie znasz mnie chyba na tyle by mówić, że jestem i będę Twoim nr 1. Wiem, że Anusia też o mnie słodziła, ale to jaka naprawdę jestem to chyba sam kiedyś ocenisz. Na pewno nie będzie moją miłością żaden kolega ze studiów, ostatnio to my się dość mocno zbliżyliśmy. Nawet sobie mówimy, że się kochamy, ale oboje wiemy, że to nie jest do końca taka prawdziwa miłość, bo po prostu nie znamy się na tyle by tak stwierdzić. Poza tym Ty jakby się przed tym bronisz, co już podczas tych rozmów zauważyłam, no i w komentarzu…odległość to nie wymówka wg mnie- to raz, a po drugie- Twoje niepoukładanie, heh…chyba z tym przesadzasz troszeczkę. Ale cóż- jest jak jest. Wierzę w to że jesteśmy przyjaciółmi, że mnie jako przyjaciółkę kochasz- w to jestem w stanie uwierzyć. Nie mów mi Słonek, żebym komuś jeszcze mówiła że mam Ciebie, bo tak naprawdę nie mam chyba, może nie będę mieć nigdy, zobaczymy jak to będzie. W zasadzie nawet nie zastanawiam się nad tym jakoś bardzo. Nie miałoby to sensu, bo jeszcze bym miała jakieś nadzieje, a później byłoby rozczarowanie…a tego nie chcę, wolę miłe zaskoczenie niż rozczarowanie.

Dziś w sumie miałam jechać do stolicy, ale fatalnie się czuję i wolę wstać jutro o 4 rano i jechać…bo jechać muszę:(

Ech….czasem sobie na mój szablonie patrzę, podoba mi się- naprawdę. Selekcja nie była łatwa, bo miałam kilka innych, też ślicznych, ale na razie ten pasuje tutaj idealnie. Mam swoje marzenie żeby mieć kiedyś swój kącik, domek gdzieś na wsi, gdzie można odpocząć sobie…od zgiełku i tego wszystkiego co nas męczy.

W sobotę pewnie znajomi będą chcieli żebym do Progresji poszła, ale nie wiem czy będę w stanie, bo jeśli będę źle się czuć to nie idę. Kolega z którym w piątek byłam ma darmową wejściówkę dla dwóch osób, wiec może mi zaproponuje żeby z nim iść. Zobaczymy, na razie nie planuję żadnych wypadów. Tylko zajęcia i wracam do mieszkanka brata, coś zjem, wezmę kąpiel i do łóżka.

Oki, kończę. Mężuś- dziś i jutro czekaj na przesyłki ode mnie:) Dziękuje za wsparcie, za…wszystko. Buziaczki i uściski dla Was Duszyczki kochane:*

przekleta?? : :
07 października 2004, 18:55
Skoro tak sądzisz...
Luka
07 października 2004, 18:54
Viola, Moda i harcczat pomagają mi Kasiu. Piszę o nich w danej chwili, ale Ty jesteś zawsze przy mnie. Zawsze mam Ciebie i zawsze staram się być dla Ciebie. Zrobiłaś dla mnie równie wiele jak oni, kto wie, czy nawet nie więcej. Nie lubię mówić, że ta osoba zrobiła dla mnie tyle, a ta więcej, bo tak nie można. To nie ładnie. Wszyscy razem się uzupełniacie w pełni i określacie mnie. tworzycie, a ja biorę z Was to, co najpiękniejsze, najlepsze i najwspanialsze i przekazuję dalej światu.

Dodaj komentarz