Archiwum 16 stycznia 2005


sty 16 2005 NIEOCZEKIWANA ZMIANA?
Komentarze: 2

Niewiele mi trzeba, by popłynęły łzy, jednak ostatnio jest we mnie troszkę więcej siły, nawet jeśli nadal mało sypiam. Nie smucę się tyle, staram się nie „dawać”. Może mój pech przestanie trwać? Mam nadzieję. Już chyba dość tego stanu dziwnego, teraz pora na kilka zmian. Nie ruszają mnie już te chore smsy(od kilku dni nie przychodzą:)). Oczywiście że to co bolało- boli nadal, ale nie będzie to decydowało o moim humorze, życiu, trudno, stało się to co się stało, nie jest to łatwe do zaakceptowania, ale można z tym żyć. Wstając co dnia mam tego świadomość i to się raczej nie zmieni, ale czy to znaczy że ma mi być źle? Chyba nie. 

 

W nocy późno do mieszkania wróciłam, chyba ok 2. Byłam od wieczora u W.- zamówiliśmy pizze, zaczęliśmy sobie film oglądać, przyszli jego znajomi, kolejny film…a na koniec uciekł mi nocny:) Było naprawdę miło. Stał mi się bardzo bliski ostatnio, poza tym widzę że i jemu zależy, no i krótko mówiąc mnie rozpieszcza:) Wczoraj- kolejna różyczka, książki… chyba dawno nikt nie zabiegał tak o to żeby się ze mną spotkać czasem. W sobotę kolejne spotkanie z W. i jeszcze większą liczbą jego znajomych, ale ta impreza potrwa jeszcze dłużej więc ja nie wiem czy w ogóle na noc wrócę:P. Nigdy dla nikogo nie chciałam być odskocznią, ale mam nadzieję że dla W. spotkania ze mną są odskocznią od tej szarej i często przytłaczającej rzeczywistości. Wiem troszkę o jego sytuacji rodzinnej, o tym że być może będzie musiał podjąć ważną decyzję, która będzie chyba kształtować całe jego życie. Chciałabym mu jakoś pomóc, wesprzeć czy doradzić a wiem że nie mam prawa mu doradzać w tych sprawach, więc jedyne co mogę robić to chyba po prostu…być blisko i modlić się o to by się ułożyło, by jego ojciec pomyślnie przeszedł operacje, itd.;(. 

 

Odwiedziłam wczoraj na chwilkę Perełkę, ech…choróbsko ją rozłożyło. Skarbeńku zdrowiej mi szybciutko!(*:*:*:* i tulkam mocno:)) Wczorajszy dzień również obfitował w telefony. Perełka, tata, przyszły szwagier, Piotruś(thx:*), no i kolega ze studiów którego musiałam prosić o to żeby się uspokoił i oddychał głęboko :P. No ja nie wiem co by beze mnie koledzy ze studiów zrobili;) Za chwilkę się za naukę zabieram, fakt że się już troszkę uczyłam ale to za mało, a uczyć się muszę no i obiecałam Komuś że się pouczę;)

 

Nie wiem jak postępować, gdyż po tym okresie uśpienia i smutku mam mętlik w głowie. Nie czuję się pewnie i nie potrafię niektórych decyzji podjąć.

 

Dziś z Julka planowałyśmy wyjście do kina, ale cosik się moja siostrzyczka nie odzywa, może numerek zmieniłaś? Wczoraj pasowało mi bardziej, ale cóż- i dziś się znajdzie czas. Bo od jutra z tym będzie ciężko:( Odezwij się do mnie Słonko.

 

Pora na mnie, nauka czeka:) Pozdrawiam Was Duszyczki kochane, całuję:*… i ściskam

(13.01.2005)

 

 

TAK BYŁO W CZWARTEK. NIE BYLAM WCZORAJ U W., BO PO POŁUDNIU BRAT MI POPSUŁ CAŁY WEEKEND. POSZLO MU CHYBA O TO ZE W ŚRODĘ WRÓCIŁAM PÓŻNO(UBZDURAŁ SOBIE ŻE PO 4), CHOCIAŻ GO UPRZEDZAŁAM ŻE WRÓCĘ PÓŹNO(BO NIBY O KTÓREJ MIAŁAM WRÓCIĆ JAK PO 20 DOPIERO WYJEŻDŻAŁAM Z MIESZKANIA?). ZABRAŁ MÓJ TEL. PRZECZYTAŁ WSZYSTKIE SMSY, SPISAŁ SOBIE NA KARTCE NR TEL. NIEKTÓRYCH MOICH ZNAJOMYC. ZASUGEROWAŁ ŻE JA TO PEWNIE SIĘ NA PRAWO I LEWO PUSZCZAM(MOŻE MYŚLI ŻE KAŻDY JEST TAKI?), POWIEDZIAŁ ŻE JESTEM DARMOZJADEM, ŻE WYDAJĘ TYLKO PIENIĄDZÓW RODZICE, STWIERDZIŁ ŻE POPROSI ZNAJOMYCH ŻEBY MÓWILI MU O MNIE CO ROBIE, GDZIE I KIEDY, RZUCAŁ MOIM TELEFONEM, ITD. … PŁAKAŁAM PRZEZ NIEGO CHYBA 3 GODZINY, NIC CHCIAŁ MNIE NAWET WYPUŚCIĆ Z MIESZKANIA. PRZERAŻAŁO MNIE TO JAK SIĘ ZACHOWYWAŁ, A SAMYM TYM ŻE MI TEL ZABRAŁ PRZEGRAŁ SOBIE U MNIE, A POTEM KOPAŁ WIĘKSZY DOŁEK. JAKBY BYŁO MAŁO ZADZWONIŁ DO TATY I POWIEDZIAŁ ŻE JA TO NA IMPREZY(JAKIE IMPREZY:) CHODZĘ I O 4 W NOCY WRACAM. WIĘC I W DOMU NA MNIE KRZYWO PATRZĄ BO PRZECIEZ MI NIKT NIE WIERZY I NAWET NIKT NIE CHCE WYSŁUCHAĆ CO JA MAM DO POWIEDZENIA. TAKA JEST ZAPŁATA ZA TO ŻE NIGDY NIE SPRAWIAŁAM RODZICOM PROBLEMÓW, ZA TO ŻE ZAWSZE STAŁAM PO STROSNIE BRATA I NIE RAZ GO BRONIŁAM I BYŁAM BLISKO…GŁOWA MI PĘKA, MAM DOŚC…NAPISAŁAM DO W. ZE NIE PRZYJADE DO NIEGO I PRZEPROSIŁAM. On jeszcze na dworzec dojechał i mnie pożegnał, ale i tak mi było głupio:( JAK WIDAC NIE MOGĘ MIEĆ NAWET ZNAJOMYCH, PRZYJACIOL, A JUŻ NIEDAJ BOZE JAK KOMUS NA MNIE ZALEZY…WTEDY TO JUŻ TRAGEDIA:( NIE CIESZYLY MNIE JUŻ PO TYM WSZYSTKIM TE OCENY KTÓRE UZYSKAŁAM I NIC JUŻ MNIE NIE CIESZYLO…

 

przekleta?? : :