Komentarze: 3
Już za kilka godzin przyjedzie Shrek. Nie chcę żebyśmy mieli czas dla siebie. Nie mam ochoty spędzac z nim nawet minutki. Nie mogę tego nazwać przyjaźnią. on z tego co zauważyłam chciałby żebym była jego...kochanką- tak chyba tak to trzeba nazwać. Ma dziewczynę, nie chcę krzywdzić ani siebie ani jej! No i mam troszkę szacunku dla siebie, choć może po tym wszystkim przez co przeszłam powinno byc inaczej.
Mężuś, heh...słysze od niego że kocha, ale jeśli nawet to jak przyjaciółkę. Zastanawiam się czasem po co to wszystko. Po co chciał żebym powiedziała kolegom że jestem z nim, po co? Czasem miło jest usłyszeć te piękne słowa, ale...to tylko slowa a ja czasami mam dość słów, nie wystarczają mi. Jest mi bliski, nawet bardzo, ale co z tego? też mówię że kocham, ale nie jest to taka prawdziwa miłość, też bardziej podchodzi pod przyjacielką, ale...strasznie mi zależy na Tobie. Zresztą żeby kogoś tak naparwdę kochac trzeba poznać ową osóbkę dobrze, spędzić troszkę czasu razem...Ale chyba troszke mnie te dwie rozmowy z równowagi wybiły. Ciesze się że jesteś szczery, dziękuje za to...
Dzisiaj tak sobie myślałam troszkę o Aniołku. Jest cos w tym wszytskim, co mi się podobało bardzo w tym naszym związku. on traktował mnie, jak był tu u nas, jak w Warszawie byliśmy, jak swoją boginię. Nie przesadzam...był to krótki okres, bo później zaczął mnie jak swoją własność traktowac, ale...bylo to cudwone choć przez chwilę. Raz, od tak bez powodu, kupił mi kwiatka...to też było miłe bardzo. Pamietam te piekne chwile, ale chyba więcej było tych przykrych:( szantaże, bezpodstawne pretensje. W sumie nadal uważąm go za wspaniałą osobkę, zawsze imponowało mi to iż jest tak bardzo ambitny, że ma w głowie poukładane dobrze i w ogole...ale...(zawsze chyba musi być ale?)okazał się byc draniem też, a ostatnio postawił kropke nad "i", co rownoznaczne jest z koncem znajomosci. Smutno mi bo mu ufałam i wierzyłam w tą znajomość.
Powoli WSZYSTKO w moim życiu sie rozpada, jak domek z kart- czasami jest- jakby się wydawać mogło- solidny i się utrzymuje jakiś czas, jednak prędzej czy później się rozpada.
Podobno Mężuś nie mógł się ze mną wczoraj porozumieć. Smutno mi, źle się czuję i boję się kolejnych rozczarowań, bo ile można?! Mam już dość. Czasami dochodze do wniosku że jestem bardzo podobna do Sławka(on miał 29 lat, a ja mam 21...;( )- on też potrzebował tylko miłości, tej odrobiny ciepełka i uczucia, zrozumienia, bezpieczeństwa(które się czuje będąc z kimś)...mam tylko nadzieję że tak jak Sławek nie skończę....:(