Archiwum październik 2004, strona 5


paź 07 2004 Dziękuję!
Komentarze: 7

Łukaszku dziękuję Ci za wszystko. To fakt że bardzo często nie wiem co myśleć, nie wiem jak interpretować to co mi mówisz i w co wierzyć, ale...ostatnio to właśnie Ty jesteś mi najbliższy i Tobie pozwalam na to byś był blisko. Ufam Tobie jak mało komu, heh...to Tobie pierwszemu powiedziałam o tym, co jeszcze do niedawna dusiłam w sobie przez lata. Czasami jest mi przykro, czasami smutno, czasami zastanawiam się czy nie byłoby lepiej się wycofać... Zależy mi na naszej znajomości, nie masz pojęcia jak bardzo. Bursztynku - całuski dla Ciebie:*:*:*...Dziękuję!

przekleta?? : :
paź 07 2004 Przemyślenia...
Komentarze: 2

Wczoraj ze Shrekiem nie było tak źle. Zrobiliśmy zadania z geografii, chwilkę sobie porozmawialiśmy, on chciał, żebym o czwartku mu powiedziała, ale nie miałam jakoś specjalnie ochoty do tego wracać, więc go szybko zbyłam zmieniając temat. Był tym dość zbulwersowany i chyba nie wiedział jak się do tego ustosunkować. Początkowo nie czułam się za dobrze w jego towarzystwie, tak jakby go unikałam, ale później jak sami zostaliśmy to jakoś było lepiej. Jedyne czego się doczekał to jedno przytulenie się i całus, na czysto przyjacielskiej stopie. Zapytał się jednak najpierw czy choroba nie przeszkadza mi w tym by go chociaż pocałować. Mam już do niego inne podejście niż wcześniej. Troszkę mnie to denerwuje, że dopiero gdy coś mi się stanie(mam na myśli poprzedni czwartek na przykład), niektóre osoby nagle sobie uświadamiają że jednak nie jestem im obojętna, mówią czasem że kochają naprawdę, ale i ten stan owym osobom mija szybko. To takie chwilowe oświecenie, które mija jeszcze szybciej niż się pojawia. Nie wiem czy ktokolwiek mnie traktuje poważnie. O moim największym koszmarze wie 5 osób. Czwartek mi o tym przypomniał. Wiem, że drugi raz bym nie dopuściła do tego, ale w czwartek byłam bezsilna i różnie się to mogło skończyć, a ja nie mogłam nic zrobić. Powiedziała sobie kiedyś, że jeśli ktoś chciałby to zrobić znowu musiałby mnie najpierw zabić. Ten kto się do tego posunął wcześniej, zabił mnie wewnętrznie, me marzenia, ideały, moje szczęście, a ten kto chciałby znowu…musiałby mnie zabić. Wiem że to brzmi strasznie, ale tak uważam. Od tamtego zdarzenia żyję, wegetuję w zasadzie, uśmiecham się, pomagam innym, kocham nawet, ale nie jestem szczęśliwa. Nikt chyba mnie nie traktuje poważnie, większość znajomych odzywa się gdy ma problem, czy doła, czy chce bym w czymś pomogła, bo wie że może na moją pomoc liczyć zawsze, niektórzy traktują mnie jak odskocznie, Shrek chyba też, co…boli. Ma dziewczynę, ale nadal chyba chce ode mnie czegoś więcej(jak to nazwał kiedyś- flirtu przyjacielskiego), o czym mnie przekonuje SMS który właśnie mi przysłał: „Musimy się spotkać tak żeby było więcej czasu, myślę że jakaś nocka się nadarzy…Buziaki.”. Jedynym facetem, któremu pozwalam na to żeby był(jest) blisko jest Luka, ale co z tego? On nadal żyje przeszłością, stara się ciągle ją tłumaczyć i jakby czasem zapominał o tym co zrobiła, pewnie jeśli by do niego przyszła- wróciłby do niej…co wg mnie byłoby największym błędem, ale to tylko moje głupie zdanie. A że ją kocha- to potrafię zrozumieć, ale nie potrafię tego iż tym żyje, bo to przeszłość, którą trzeba po prostu przyjąć do wiadomości i żyć dalej, powiedzieć sobie- kochałem ją ale to już minęło, dal sobie innym szanse. Też kochałam, też mnie nie raz skrzywdzono, ale nie można tak. Przeczytałam dzisiaj jego notkę i troszkę mnie dobiła chyba. Widzę, że to co robiłam jest na nic teraz, więcej wsparcia daje mu Viola, Moda, czy znajomi z czata harcerskiego. Takie życie. To że mi ciężko ostatnio nie jest jakimś moim zamierzonym celem, tak po prostu jest. Jestem chora, nie mogę spać a jeśli już zasnę to mam jakieś koszmary, jestem odskocznią dla niektórych, pogoda jest strasznie przytłaczająca, to wszystko mnie męczy. Jestem wiecznie niewyspana, nie potrafię się do niektórych osób, sytuacji jakoś ustosunkować.

Luka ma na GG opis do mnie skierowany „Uwierz mi w końcu. Nie smuć się.”. A ja się staram…naprawdę się staram. Mężuś- wiesz- nie znasz mnie chyba na tyle by mówić, że jestem i będę Twoim nr 1. Wiem, że Anusia też o mnie słodziła, ale to jaka naprawdę jestem to chyba sam kiedyś ocenisz. Na pewno nie będzie moją miłością żaden kolega ze studiów, ostatnio to my się dość mocno zbliżyliśmy. Nawet sobie mówimy, że się kochamy, ale oboje wiemy, że to nie jest do końca taka prawdziwa miłość, bo po prostu nie znamy się na tyle by tak stwierdzić. Poza tym Ty jakby się przed tym bronisz, co już podczas tych rozmów zauważyłam, no i w komentarzu…odległość to nie wymówka wg mnie- to raz, a po drugie- Twoje niepoukładanie, heh…chyba z tym przesadzasz troszeczkę. Ale cóż- jest jak jest. Wierzę w to że jesteśmy przyjaciółmi, że mnie jako przyjaciółkę kochasz- w to jestem w stanie uwierzyć. Nie mów mi Słonek, żebym komuś jeszcze mówiła że mam Ciebie, bo tak naprawdę nie mam chyba, może nie będę mieć nigdy, zobaczymy jak to będzie. W zasadzie nawet nie zastanawiam się nad tym jakoś bardzo. Nie miałoby to sensu, bo jeszcze bym miała jakieś nadzieje, a później byłoby rozczarowanie…a tego nie chcę, wolę miłe zaskoczenie niż rozczarowanie.

Dziś w sumie miałam jechać do stolicy, ale fatalnie się czuję i wolę wstać jutro o 4 rano i jechać…bo jechać muszę:(

Ech….czasem sobie na mój szablonie patrzę, podoba mi się- naprawdę. Selekcja nie była łatwa, bo miałam kilka innych, też ślicznych, ale na razie ten pasuje tutaj idealnie. Mam swoje marzenie żeby mieć kiedyś swój kącik, domek gdzieś na wsi, gdzie można odpocząć sobie…od zgiełku i tego wszystkiego co nas męczy.

W sobotę pewnie znajomi będą chcieli żebym do Progresji poszła, ale nie wiem czy będę w stanie, bo jeśli będę źle się czuć to nie idę. Kolega z którym w piątek byłam ma darmową wejściówkę dla dwóch osób, wiec może mi zaproponuje żeby z nim iść. Zobaczymy, na razie nie planuję żadnych wypadów. Tylko zajęcia i wracam do mieszkanka brata, coś zjem, wezmę kąpiel i do łóżka.

Oki, kończę. Mężuś- dziś i jutro czekaj na przesyłki ode mnie:) Dziękuje za wsparcie, za…wszystko. Buziaczki i uściski dla Was Duszyczki kochane:*

przekleta?? : :
paź 06 2004 Już za...
Komentarze: 3

Już za kilka godzin przyjedzie Shrek. Nie chcę żebyśmy mieli czas dla siebie. Nie mam ochoty spędzac z nim nawet minutki. Nie mogę tego nazwać przyjaźnią. on z tego co zauważyłam chciałby żebym była jego...kochanką- tak chyba tak to trzeba nazwać. Ma dziewczynę, nie chcę krzywdzić ani siebie ani jej! No i mam troszkę szacunku dla siebie, choć może po tym wszystkim przez co przeszłam powinno byc inaczej.

Mężuś, heh...słysze od niego że kocha, ale jeśli nawet to jak przyjaciółkę. Zastanawiam się czasem po co to wszystko. Po co chciał żebym powiedziała kolegom że jestem z nim, po co? Czasem miło jest usłyszeć te piękne słowa, ale...to tylko slowa a ja czasami mam dość słów, nie wystarczają mi. Jest mi bliski, nawet bardzo, ale co z tego? też mówię że kocham, ale nie jest to taka prawdziwa miłość, też bardziej podchodzi pod przyjacielką, ale...strasznie mi zależy na Tobie. Zresztą żeby kogoś tak naparwdę kochac trzeba poznać ową osóbkę dobrze, spędzić troszkę czasu razem...Ale chyba troszke mnie te dwie rozmowy z równowagi wybiły. Ciesze się że jesteś szczery, dziękuje za to...

Dzisiaj tak sobie myślałam troszkę o Aniołku. Jest cos w tym wszytskim, co mi się podobało bardzo w tym naszym związku. on traktował mnie, jak był tu u nas, jak w Warszawie byliśmy, jak swoją boginię. Nie przesadzam...był to krótki okres, bo później zaczął mnie jak swoją własność traktowac, ale...bylo to cudwone choć przez chwilę. Raz, od tak bez powodu, kupił mi kwiatka...to też było miłe bardzo. Pamietam te piekne chwile, ale chyba więcej było tych przykrych:(  szantaże, bezpodstawne pretensje. W sumie nadal uważąm go za wspaniałą osobkę, zawsze imponowało mi to iż jest tak bardzo ambitny, że ma w głowie poukładane dobrze i w ogole...ale...(zawsze chyba musi być ale?)okazał się byc draniem też, a ostatnio postawił kropke nad "i", co rownoznaczne jest z koncem znajomosci. Smutno mi bo mu ufałam i wierzyłam w tą znajomość.

Powoli WSZYSTKO w moim życiu sie rozpada, jak domek z kart- czasami jest- jakby się wydawać mogło- solidny i się utrzymuje jakiś czas, jednak prędzej czy później się rozpada.

Podobno Mężuś nie mógł się ze mną wczoraj porozumieć. Smutno mi, źle się czuję i boję się kolejnych rozczarowań, bo ile można?! Mam już dość. Czasami dochodze do wniosku że jestem bardzo podobna do Sławka(on miał 29 lat, a ja mam 21...;( )- on też potrzebował tylko miłości, tej odrobiny ciepełka i uczucia, zrozumienia, bezpieczeństwa(które się czuje będąc z  kimś)...mam tylko nadzieję że tak jak Sławek nie skończę....:(

przekleta?? : :
paź 06 2004 rozmowy
Komentarze: 2

Dzis przytocze tu wypowiedzi pewnej osobki- Mężusia;) Nadal nie wiem jak sie do nich ustosunkowac, nadal nad tym intensywnie mysle.

(5.10.2004)
Kasiu dzięki Ci wielkie za pomoc. Bez Twojej pomocy nie zdałbym tej sesji. Listonosz Tobie coś przyniesie za kilka dni. Jeszcze nie wiem, kiedy dokładnie, ale przyniesie. Coś, co ma Marta i moja była dziewczyna...ale nie powiem co. Niestety to taka rzecz, którą mają tylko one i ja, albo aż one, ale nio tak wyszło. Co do buziaczka- zauważyłem koleżankę i powiedziałem, że gdyby nie to, że ma chłopaka to bym ją pocałował, powiedziała, że nie ma, ale ja mam dziewczynę, ja powiedziałem że nie mam i powiedziałem to daj buziaka i cmoknęliśmy się, ale nie chciała z języczkiem. Kasiu jestem szczęśliwy wiesz? Jestem szczęśliwy dzięki Tobie. W dużej mierze dzięki Tobie. Raczej nie...nie będę miał dziewczyny, nie chcę się wiązać z nikim Kasiu, tzn. chce mieć kogoś, mam kogoś. Mam kogoś Kasiu...Jest bardzo miła i bardzo kochana. Bardzo sympatyczna. Nie wiem czasami jak się do niej odnosić. Nie powiem, że ją kocham i nie będę jej składał żadnych deklaracji. Mówię to Tobie jako mojej przyjaciółce. Chciałbym się wyszaleć. Zdystansować do tego wszystkiego. Tak jak kiedyś Tobie mówiłem. Poimprezować posiedzieć poskakać. Nie składać zobowiązań. Ale...mam kogoś. Nie znam jej dobrze, ale boję się, że mógłbym ją zranić, poranić i nie chcę jej krzywdzić w żaden sposób. Po części rozumiem Martę i nie chciałbym się stać taką Martą dla tej bardzo wspaniałej kobiety. Bo dziewczyną już nie jest. Tylko dorosłą kobietą. Ma na imię Kasia i mieszka w ........(nazwe usunełam:P).

(6.10.2004)
Kasiu zależy mi na Tobie. Ale moje życie jest bardzo niepoukładane. Rozglądam się na około szukając przygód, a właściwie odskoczni, a ja nie chcę abyś Ty była tą odskocznią. Wczoraj jak wiesz cmoknąłem koleżankę w usta i wiem, że trochę Ciebie to dotknęło. Nie chcę być dla Ciebie "Martą", bo tak nie można, nie wolno. Kasiu, bo ja teraz boję się wiązać. Chcę odpocząć, poszaleć, poukładać kilka rzeczy. Zależy mi na tym, ale nie wszelkim kosztem. Nie chcę przy tym ranić jedynej osoby, której tyle zawdzięczam, która mi tak pomogła, która stała mi się tak bliska. Jejku jak ja żałuję, że nie jestem teraz przy Tobie. Tyle mi pomagasz, tyle dla mnie robisz, a ja nie potrafię siebie określić. Ale chcę być w porządku wobec Ciebie. Nie chcę z Ciebie rezygnować w żaden sposób, ale nie wiem, co mogę dać w zamian. Bo czuję się, że się zakochujesz, a ja czuję, że Ciebie ranię. A nie chcę się na razie w Tobie zakochać. Chociaż chwilami chciałbym na to pozwolić. Jestem niepoukładany, więc nie mogę się wiązać na bardziej stałe. Po prostu się wystraszyłem, że mogę ciebie stracić, no może nie stracić, ale skrzywdzić. Kasia ja nie chcę zranić Ciebie ani siebie. Kuchnia nie wiem dokładnie jak to wszystko wyrazić. Nie podjąłem żadnej decyzji.

przekleta?? : :
paź 05 2004 No to jestem...
Komentarze: 1

No to jestem jeszcze bardziej chora, co więcej- nie sądzę, że jutro będzie lepiej. Nie jest to bynajmniej przejaw pesymizmu, bo jestem optymistka (chociaż ten blog nie odzwierciedla tego za bardzo, bo tutaj wylewam swe smutki i żale), ale dziś, zamiast leżeć w łóżeczku, ja musiałam iść pomagać praktykantom, bo niestety tatko miał inne zajęcie. Nie było źle, pokierowałam sobie ciągnikiem i było nawet śmiesznie, ale…czuję się już teraz gorzej. Hej- ale spokojnie- ja przeżyję:)

            Wczoraj wieczorem, gdy już spałam przyszedł do mnie sms od Marcina, który napisał że mam 3 miesiące na zastanowienie czy chcę z nim lecieć do USA. Wyjazd kosztowałby 3000 zł. Jego tu nic nie trzyma, więc jak zbierze pieniądze to leci…Ale napiszę mu dzisiaj, że mnie niestety trzyma tu wiele…bardzo bliskie osóbki, studia, wszystko…Wiem, że on będzie trochę zły, ale trudno.

            Dziś lub jutro przyjedzie chłopak siostry ze Smrekiem, bo chcą żebym im pomogła przy lekcjach, bo zaczęli sobie studiować, a jak to Łukasz stwierdził- ja wszystko szybko jarzę i na pewno będę mogła im pomóc. W zasadzie nie mam nic przeciwko, zawsze lubię wszystkim pomagać, jeśli tylko jestem w stanie. To byłoby pierwsze spotkanie ze Smrekiem od dość długiego czasu. Ale to nic.

            Co jeszcze…nie wiem sama. Dziś od rana dziwnie się czuje i mam w głowie mętlik, więc o tym czymś na razie pisać nie będę.

przekleta?? : :